środa, 5 czerwca 2013

Episode 2.

Tytuł: Czyli Wysoka Sprawiedliwości, kto podjumał ciasto.


-NIE MA! - Kyungsoo był bliski załamania nerwowego. Miał rozbiegane oczy, drżące dłonie, i dosłownie zaledwie kilka kroków dzieliło go od zawału i śmierci na stojąco. Chłopak ledwo trzymał się na nogach. Oparł się o blat by nie upaść, pamiętając o tym by od czasu do czasu zerkać kątem oka w stronę drzwi, w których mieli się pojawić zaniepokojeni krzykiem współlokatorzy, którym najwidoczniej nigdzie się nie spieszyło. -Czy mógłby ktoś do cholery ruszyć tyłek i sprawdzić co mi jest?! - Krzyknął bezradnie wpatrując się w sufit. Z każdą sekundą powoli tracił wiarę w ludzkość i bezinteresowną pomoc. Następnym razem kończąc lament doda na końcu co oferuje w zamian, żeby móc przebierać i wybierać w ofertach pomocy...
-Coś mówiłeś? - Zza rogu wychyliła się ruda czupryna przechodzącego korytarzem Chanyeola. Jej właściciel zatrzymał się w półkroku jedynie zaglądając do kuchni.
-Nic, nic. Do siebie tak tylko...tak wiesz... - D.O spojrzał na niego machając ironicznie dłonią w powietrzu starając się wymusić przy tym jak najbardziej naturalny uśmiech. Nic jednak nie było w stanie ukryć jego zdenerwowania i złości iskrzącej się w źrenicach, która gdyby tylko mogła spaliłaby doszczętnie rozmówcę.
Chanyeol uniósł jedną z brwi. Wzruszył ramionami i wrócił do swojego przemarszu biorąc sobie jego słowa do serca. Promieniejący szczęściem nucił coś pod nosem :"Wczorajsza noc", "Działo się, działo" "A może by tak spróbować"... D.O w każdym bądź razie nie znał tej piosenki.
-Debil. No debil... -Brunet uderzył dłonią w czoło głośno wzdychając. Odepchnął się od kuchennych mebli. Z drgającą powieką ruszył ciężkim krokiem w  ślad za znikającym w przejściu chłopakiem.
-Przyznać się... - Zaczął unosząc dłoń i celując palcem wskazującym w każdego osobnika przesiadującego w salonie.
Kai i Sehun grając w kolejną z gier byli zbyt skupieni na idealnym odtworzeniu układu ruchów, nie zwrócili więc nawet najmniejszej uwagi na złowrogie spojrzenie skierowane w swoją stronę. W końcu zdobycie mistrzostwa w tańcu History było o stopień wyżej niż wysłuchiwanie skarg, bo o nic innego Kyungsoo nie podnosił pustych dłoni. Baekhyun biegnący w stronę idącego w jego kierunku Chanyeola zatrzymał się i gwałtownie skręcił pozostawiając przyjaciela z otwartymi ramionami. Chłopak podszedł do D.O z uśmiechem. - Jeśli chodzi o pranie, to ja nic nie wiem.
-Nie! - D.O starał się opanować nerwy. - Ciasto. Tam. Gdzie? Kto? Nie ma! - Wyrzucił z siebie jednym tchem. - Pranie...? - Powtórzył po chwili delikatnie zdezorientowany. - Jakie pranie...?
Baekhyun pokręcił głową. - Ciasto? Jakie ciasto?
-Tam. Rano. Sernik. Gdzie jest!? - Temat prania został chwilowo zasłonięty słodyczową aferą, którą miał zamiar rozpętać.
-To my sernik mieliśmy? - Wyrwał się z transu Sehun myląc przy tym kroki.
Kai zaśmiał się głośno unosząc ręce w geście zwycięstwa.
-Denzin MA MA MA MAAAASZIN... - Mruczał pod nosem wyraźnie z siebie zadowolony. 
-A no mieliśmy. A teraz nawet talerza po serniku nie mamy. - D.O usiadł na kanapie ignorując skaczącego po salonie przyjaciela, który świętował zwycięstwo z samym sobą.-  Który go zjadł... - Zapytał spokojnie w wyczuwalną rezygnacją w głosie.
- Mam lepsze pytanie... kto się nim nie podzielił... - Sehun spojrzał oskarżycielsko na rozbrykanego Jongina.
-Nie mam pojęcia o czym mówisz. Prze- gra - łeś! - Odpowiedział melodyjnym głosem.
-Skoro nie Ty, nie ja. Nie on i on też nie. A o nim nie wspominając i gdzie Suho też nie, bo nie... - Chanyeol myślał na głos chodząc w kółko. - A zniknął... Czyli to ktoś z nas! - Wykrzyknął z niedowierzaniem przykładając dłoń do ust. Był wyraźnie zaskoczony swoim odkryciem.
D.O schował twarz w dłoniach unikając jakiegokolwiek komentarza.
Rudowłosy uderzył pięścią w dłoń. - Nic się nie bój! Ja to załatwię! - Stwierdził z uśmiechem i wybiegł z salonu.
Chłopcy spojrzeli na siebie. Cały problem polegał na w tym, że właśnie kiedy pozwalali na takie załatwianie spraw rudowłosemu, musieli obawiać się podwójnie efektów jego działań.
Chanyeol po kwadransie przeszedł próg krokiem zwycięzcy.
-Poszedłeś... Się przebrać....? ... Za księdza?! - Kai praktycznie tarzał się po podłodze nie mogąc opanować śmiechu.
-Milcz niewierny! - Chanyeol uniósł wyżej brodę patrząc na niego z pogardą. - Togi nie było! - Wytłumaczył szybko poprawiając koloratkę przy szyi. - Możemy pominąć takie szczegóły?
- Zrobiłeś napad na kościół w 15 minut nie wychodząc z domu?! - Wyjąkał Kai miedzy kolejnymi napadami śmiechu.
-A tam! - Chanyeol był wyraźnie z siebie dumny. - Garderobę przewietrzyłem! Jakie rzeczy tam można znaleźć... no cudeńka, nie? A wyobraźcie sobie jak karton, w którym to znalazłem się nazywał... No nie zgadniecie! Ha! MAMA 2! Cokolwiek to miało znaczyć! - Rudowłosy wygładzał materiał na rękach. - Jak chcecie, to jeszcze 5 zostało... No cholerka... Szyte jak na miarę... Jak ulał. Niesamowite... - Zachwycał się.
-Nie sądzisz, że to takie.... kobiece wdzianko? - Spytał asekuracyjnie Sehun mierząc wzrokiem rudowłosego.
Kai machnął ręką w powietrzu starając się opanować atak śmiechu. - A to jakaś różnica dla niego? On zawsze dużo gada.
Baekhyun uciszył wszystkich gestami dłoni. Zmierzył przyjaciela wzrokiem od stóp do głowy i z powrotem, okrążając go przy tym kilkakrotnie. Pokręcił z niesmakiem ustami, po czym pstryknął palcami i wyszedł. Wrócił z trzymanym w dłoniach ciężkim, srebrnym łańcuchem z kłódką, który jeszcze chwilę temu służył rowerom.
Bez jakichkolwiek wyjaśnień przewiesił go rudowłosemu przez szyję. Chłopak schylił się pod jego ciężarem robiąc wielkie oczy. Zanim jednak zdążył zaprotestować, Baekhyun wcisnął mu w dłonie tłuczek do mięsa.
-Teraz możesz się sądzić. - Baekhyun uniósł kciuki w górę dumny z dopasowanych przez siebie dodatków.
-Osądzać... - Poprawił Chanyeol ważąc w dłoniach oba przedmioty starając się do nich przyzwyczaić.
- Nie istotne! Wyglądasz jak rasowy sędzia! - Pisnął brunet.
-Zawodowy...
-Jakiś Ty nietolerancyjny...
***
- Cisza na sali bo się przemieszczam! - Krzyknął idąc środkiem salonu defiladowym krokiem, by usiąść na jednym z krzeseł za stołem. Przed nim leżała sterta starych rachunków, kilka książek niewyjaśnionego pochodzenia i najgrubsza - stara książka telefoniczna mające pełnić funkcję kodeksu. W zasadzie czytelność obu druków mogłaby być dla niego porównywalna. Przy jego prawej ręce leżała drewniana deska do krojenia. Kiedy próbował się jej pozbyć D.O nieomalże zemdlał wyobrażając sobie dziury w idealnie gładkim blacie. Chanyeol musiał się pogodzić z tym, że nie będzie polował tłuczkiem na gumową kaczuszkę, dla dobra przyjaciela. Choć pożegnanie się z wyobrażaną frajdą za każdym razem powodowało kłucie w sercu.
-Czy na salonie przebywa oskarżony? - Chanyeol zsunął oprawki okularów na sam czubek nosa. Nie to, że chciał wyglądać mądrzej. Chciał cokolwiek widzieć, a zamazane szkła troszeczkę psuły widok. Zwracał się do Kyungsoo, który był ofiarą, lecz nie czekał na odpowiedź mimo, że pytany już otwierał usta wyrywając się do odpowiedzi. - Czy oskarżonemu został przydzielony adwokat? - Zaintonował kolejne pytanie spoglądając na kolejnych osobników siedzących na przeciw niego. Ponownie nie dał nikomu innemu dojść do słowa. Stan liczbowy się zgadzał, więc nic więcej do szczęścia nie było mu potrzebne. - Idealnie. Show must go on. Znaczy obrady sejmu ... to jest... Co to jest właściwie?
-Sprawa sądowa... - Odpowiedzieli niemalże chórem.
-A racja, racja. Uważam ją za rozwartą. OTWARTĄ! Naturalnie, że OTWARTĄ!
Kyungsoo położył głowę na blacie. Tylko spokój mógł go uratować.
-Czy oskarżony zobowiązuje się mówić prawdę i tylko prawdę? - Chanyeol skierował słowa do Kaia, który siedział z założonymi rękami. Najwyraźniej nie podobała mu się rola, którą przyszło mu grać. Zła passa Suho, który zawsze przegrywał we wszelkiego typu wyliczankach, pod jego nieobecność musiała spaść na niego.
-Raczej nie mam wyjścia... - Odburknął pod nosem przewracając oczami.
-To co oskarżony ma do powiedzenia w sprawie zaginionego ciasta? - Chanyeol wczuł się w swoją rolę. Pochylił się nad stołem wysuwając głowę do przodu. Zmrużył oczy i starał się nawiązać kontakt wzrokowy z oskarżonym.
-Przy takich ograniczeniach? Niewiele... Wysoka Sprawiedliwości... Niewiele. To nie ja. - Odpowiedział stanowczym tonem. - Po mnie zostałyby chociażby rodzynki... - dodał ciszej posyłając mordercze spojrzenie Sehunowi, który z ciekawością przyglądał się rozprawie z boku.
-DEBILU. Tu nie ma sprawiedliwości! Tu sąd jest! - Szturchnął go w bok Baekhyun, któremu trafiła się rola adwokata.
- To wiele wyjaśnia... - Szepnął do siebie D.O.
- A czy oskarżony może udowodnić swoją niewinność? Ma alibi? - Kontynuował sędzia-ksiądz.
- Że co takiego mam? Na libido nie narzekam...
-ALIBI! - Chanyeol położył się bezradnie na stole. - Czy ktoś Cię widział dzisiaj rano? - Spytał unosząc głowę.
-Na szczęście nie. Strasznie wyglądam zaraz po wstaniu z łóżka... - Kai był wyraźnie z siebie dumny.
-Kretyn! - Baekhyun założył nogę na nogę otwierając gazetę, która leżała przed nim. - Jak dla mnie to on wpieprzył to ciasto jak wszyscy spali, a D.O był na zakupach. Miał ku temu możliwości i nikt go nie mógł wtedy widzieć. - Stwierdził bez większych emocji śledząc wzrokiem linijki artykułu.
-Tak było? - Rudowłosy podniósł się natychmiast czując wyraźną poszlakę w sprawie, którą miał zamiar rozwiązać. Z ożywieniem zadawał kolejne pytania.
-Nie. - Kai wzruszył ramionami udzielając krótkiej odpowiedzi. -Ale ten plan też brzmi całkiem nieźle i faktycznie mógłby się udać.
Sehun nie mając żadnej roli siedział na kanapie zajadając popcorn. W głębi duszy żałował, że jako przeuroczy aniołek maknae został zdyskwalifikowany na starcie w opcjach współudziału. Życie najmłodszego w zespole jest takie ciężkie.
-To zacznijmy może pokolei, od prostszych pytań... Pana wiek? - Chanyeol westchnął obierając całkowicie odmienną taktykę. Pochylił się nad stertą papierów poszukując na którymkolwiek imienia potencjalnego przestępcy.
-22 lata za kilka miesięcy. - Jongin uśmiechnął się odpowiadając bez większego zastanowienia.
-Co takiego? - Rudowłosy uchylił usta ze zdziwienia. Jego prywatne informacje brzmiały troszeczkę inaczej. - Kilka? To znaczy ile? -  Spojrzał przelotnie na bruneta po czym ze zdwojoną prędkością począł przerzucać dokumenty w poszukiwaniu potwierdzenia słów oskarżonego.
-No kilka. Dokładnie 48.
Chanyeol zastygł w bezruchu. Uniósł jedną z brwi i rozchylił usta. - Spojrzał z niechęcią na plik kartek różnego formatu, które akurat trzymał w dłoni i z ulgą wyrzucił ze za siebie czemu wtórował cichutki pisk Kyungsoo.
-Proponuje mu zrobić badania psychologiczno-psychiatryczne - Wtrącił się do rozmowy adwokat, który nie odrywał wzroku od czasopisma, które zdawało się całkowicie go pochłonąć.
-Ty sobie nie pozwalasz na za wiele?! - Oburzył się Kai. W końcu nie był bardziej nienormalny od całej reszty, a to stwierdzenie jednak godziło w jego honor. Choć ambicja zdawała się być zadowolona, w końcu to mogłoby być wyróżnieniem w grupie. Musiałby się nad tym dłużej zastanowić.
- Co widzisz na obrazku? - Baekhyun wyprostował się z niechęcią i podsunął Kaiowi pierwszy lepszy świstek pochodzący ze zbiorów Chanyeola.
- Nic? to czysta kartka? - Odpowiedział z ironią w głosie.
- Tak zapewne. - Adwokat odpowiedział podobnym tonem, nawet nie sprawdzając czy jego klient ma coś takiego jak rację. -Ciężko to widzę... - Dorzucił pod nosem, kręcąc głową z niezadowolenia. -A może coś dziecinnie prostego... wierszyk..? Dokończ zdanie... Dziadek i babka posadzili raz rzepkę...
- A rzepka odsiedział swoje i załatwił ich oboje. - Odpowiedział automatycznie Kai będąc pewnym poprawności swojej odpowiedzi.
- Jest winny. - Baekhyun przewrócił gazetę na drugą stronę. W jego głosie wciąż pozostawał niewzruszony, obojętny ton zabarwiony nutką kpiny.
- Wiesz, że mi nie pomagasz...? - Kai wycedził przez zaciśnięte zęby.
- A wiesz, że mi nie płacisz...? - Odpowiedział adwokat unosząc głowę grzecznie się uśmiechając.
-Chłopaki! Chodźcie... - Wleciał do domu z entuzjazmem Suho. Jego radość wypisana na twarzy powoli zmieniała się w zdumienie przy ogarnięciu wzrokiem salonowego towarzystwa. - Co tu się dzieje? - Spytał kompletnie nie mając pomysłu na logiczną odpowiedź na to pytanie.
-Nic, nic... - Zerwał się Chanyeol. Zapomniał jednak o swoim stroju i gwałtowne podniesienie się spowodowało, że przydepnął sutannę i wylądował w objęciach Suho. - Nic się nie przejmuj. Wracaj do swoich zajęć. Tylko poważne rzeczy tu omawiamy. Nie przeszkadzaj. – Wyprostował sylwetkę popychając przyjaciela w kierunku, z którego przyszedł.
-To ja pójdę. - Sehun podniósł się niemrawo tuląc do siebie pudełko z popcornem, co najmniej jakby to był ulubiony miś. Nie czuł się tu potrzebny. Nawet nie pozwolili mu zeznawać na korzyść oskarżonego...
- Jestem niewinny! Nie mogę iść tak po prostu siedzieć! Nie mogę być uziemiony! Jutro mamy występ! Chłopaki! - Jęczał Kai z starając się usiedzieć w miejscu. Przerażała go możliwość dostania jakiegokolwiek szlabanu, lecz wolał zasłonić się wizją występów.
- Kupimy Ci tampony. - Zaproponował Baekhyun z powagą w głosie. Jako pierwszy wychwycił ukryte obawy siedzącego obok niego Kaia.
-CO?! TAMPONY?! PO CO MI TAMPONY!? - Kai podskoczył jak oparzony, nie potrafiąc połączyć przedmiotu znanego mu jedynie z reklam ze swoją osobą.
- Ponoć jak je masz możesz skakać, biegać, tańczyć, a nawet pływać. - Wyrecytował adwokat pokazując palcem reklamę zamieszczoną w gazecie.
-Chłopaki...! Jaki dobry ten sernik! - Do salonu wbiegł podekscytowany Sehun. W jego oczach wręcz mieniły się gwiazdki zachwytu.
-...Że co takiego...? - Obudził się D.O, który do tej pory przysłuchiwał się tokowi rozprawy.
- No sernik...? Ten...?Dobry...? Jaki...? Chłopaki...? - Powtórzył niepewnie nie będąc w zasadzie pewnym kolejności wypowiedzianych wcześniej słów.
D.O po raz pierwszy się uśmiechnął.
-No wiadomo. - Odpowiedział z dumą w głosie. - W końcu ma się ten talent. Ale STOP. JAK TO DOBRY SERNIK?!
- No bo Suho zorganizował małe przyjecie w ogrodzie... Bo w końcu chłopaki właśnie wrócili z Chin... I tak głupio bez niczego do nich... Chyba... Nie?
-Właśnie. Wrócili. Z Chin... - Powtórzył Kai. - I nikt łaskawie nie przyszedł nas poinformować!?
-Suho tu był, ten, ale ważne sprawy, rozprawa... - Sehun machał energicznie rękami usiłując zobrazować sytuację gestykulacją.
Chanyeol zerwał z szyi drażniącą go koloratkę. Stuknął w drewnianą deskę dzierżonym w dłoni tłuczkiem i wstał opierając się dłońmi o blat. - Czas antenowy nam się skończył. Sprawa została wyjaśniona i uroczyście ją zasuwam. Sędzia Chanyeol Marian Wesołowski udaje się wpieprzyć ostatnie kawałki ciasta, o ile jakieś zostały. - I kończąc wypowiedź złapał za ciągnącą się prawie po ziemi sutannę odsłaniając łydki i wybiegł z salonu zostawiając oniemiałych przyjaciół.
-Czy wy też... - Zaczął D.O starając się znaleźć odpowiednie słowa.
-Tak... Też nie sądziłem, że on nie ma pod kiecką spodni... - Wyszeptał zauroczony Baekhyun i poleciał za rudowłosym omal nie wywracając krzesła, na którym siedział.

Episode 1.

Tytuł: Kopytkowa kraina i sernikomania.



- Spotkamy się w sądzie! – huknął Baekhyun zrywając swoje podobizny twarzowe podoklejane do narysowanych bekonowych kawałków na plakatach.
- Baek – rzucił Chanyeol, na co Baekhyun spojrzał na niego wyczekująco. – Do twarzy Ci w bekonie.
Rudzielec wybuchnął śmiechem, na co Baek zaczął tupać nogami.
- Zaraz w tą swoją podobiznę laczem dostaniesz jak nie przestaniesz! – piszczał poszkodowany tupiąc nogami.
- Nie czujesz… jak… rymujesz… - wydukał Channie między jednym histerycznym napadem śmiechu, a drugim. I właśnie w tym momencie dostał w sam środek twarzy z różowego kapcia Luhana, który po ostatniej zabawie w chowanego zaginął w akcji u nich w pokoju. Lacz odbił się od twarzy rapera z głośnym plaśnięciem i spadł na panele pozostawiając na twarzy rudzielca oryginalny czerwony ślad.
Chanyeol oniemiał z wrażenia. Zamrugał kilka razy i poczerwieniał ze złości. Zacisnął ręce w pięści, obrócił się na pięcie i chciał wyjść, ale źle odmierzył odległość i zarypał w drzwi. Rozłożył się jak długie sanki na śniegu z głośnym plaśnięciem, głośniejszym od tego wykonanego laczem.
- Kto tu kurwa postawił tą ścianę!? – wrzasnął masując obolałe czoło.
- Budowlańcy? – wyrechotał Baekhyun, który ze śmiechu poległ i turlał się po łóżku.
- Ja tym baranom dam kurwa ścianę. Ściany im się kurwa zachciało w miejscu moich kurwa drzwi!

*

W tym samym czasie… W bajkowym świecie jednorożców i jelonka Bambie…
- Gdzie idziemy? – spytał dreptając zgrabnie wyrzeźbionymi kopytkami jelonek stukając nimi w rytm kopytkowania jednorożcowych brokatowych kopytek. Zharmonizowali się twórczo i przemierzali właśnie polanę radości razem z pandą Tao i smoczkiem Krisem.
- Teraz idziemy zobaczyć taniec kurwa pingwinów. – mruknął znudzony wszystkim Kai, który był niesiony w akwarium przez pandę Tao…
- Złota rybka się odezwała… - smoczek Kris wywrócił oczami.
- Cichaj, nie znasz się – wtrącił się Bambie. – Widział ktoś mojego chomiczka?
- Że kogo? – mruknął Xiumin.
- Że Hunnie, baranie. – Luhan przewrócił oczami i szedł dalej.
- Ja nie baran, ja owieczka. – Ace prawie wylał z oczu cały Adriatyk, który wyglądał jak wody roztopowe po lądolodach, a w którym o mało nie utonął Suho, który panicznie bał się Mogro.
- A bo to Ci różnica.
- Stul… co ty tam masz… pysk… mordę, kÓń Cię wie…
- Jelonkiem jestem!! – wrzasnął oburzony Bambie tupiąc wszystkimi czterema kopytkami.
- Ty tam młody nie dyskutuj, tylko patataj dalej, bo Ci łatki z grzbietu pospadają. – nakazał smoczek Kris i dmuchnął rybce Kaiowi w oko.
- Też mam Ci dmuchnąć?! Hm? HM??!! – rybka stanął na ogonie i zaczął wymachiwać płetwami tak, jakby szykował się do boksu. Krisowy smoczek wywrócił oczami i dmuchnął Kaiowi ponownie w oczo.
- Ostrożnie! – jęknął rybka przewracając się i łapiąc za oczo na sprężynce. - bo mu wyleci!

*

- Jak ja Cię zaraz zlaczkuję…  - zaczął Chanyeol podnosząc się z dywanu. – To będziesz widział.
- No, gwiazdki nad głową – Baekhyun nie mógł opanować śmiechu. Nagle usłyszał jakiś szelest. Podniósł głowę i zobaczył biegnącego w jego stronę Chanyeola. Pisnął wysokim ‘C’ i zaczął uciekać dookoła łóżka przed Channiem, machając przy tym zręcznie rączkami i piszcząc jak Sehun przy karaluchach. Chanyeol znudzony tą jakże monotonną trasą ograniczającą się tylko do okolic łóżka usiadł na środku łóżka Baekhyuna.
- Goń się. – rzucił do wciąż biegającego w kółko Baekhyuna. Chłopak przystanął.
- A ŁAJ ja sam?! – jęknął zrozpaczony Baek.
- A bo mi się nie chce.
- A co Ty na moje leżątko wlatasz?! – wrzasnął i wziął rapera w obroty. W mgnieniu oka, zawiniętego w rulonik z kołdry przerzucił go na jego własne łóżko.
- Nie ma czegoś takiego jak… LEŻĄTKO! – krzyknął Channie. – Pekhjona! Ty się leczyć idź! A nie…
- Chanyeol ?
- Czego?! – spojrzał w stronę drzwi, w których zobaczył D.O.
- Ładne masz kręgi. – słysząc te słowa Baekhyun otworzył szeroko oczy niczym ocza Kyungsoo i parsknął śmiechem.
- Ładne kręgi! – śmiał się dalej. – Dobre sobie! D.O ! PJONA!
- Ładne kurwa co ?
- Ee… No wiesz… Takie jak ma robak… Dżdżownica też ma kręgi…Chanyeol ma kręgi.. Dżdżownice mają kręgi… Chanyeol ma kręgi… - Ale wiesz… - Baekhyun próbował być delikatny. – Ty po prostu masz ładniejsze. Masz naturę robaczyka we krwi.
- Dobra!!! Dotarło! – wrzeszczał zirytowany raper, który próbował się uwolnić z sideł różowej kołdry Baekhyuna w białe króliczki.

- Ja Ci dam naturę kurwa robaczyka!
- Channie, nie nerwuj się, bo Ci żyłka pęknie. – zatroszczył się Kyungsoo.
- Co ? – Chanyeol spojrzał na niego spode grzywki. – Jaka żyłka?
- No taka wiesz… taka nerwowa. INTERNETY! – wrzasnął nagle Kyungsoo klaskając w dłonie. – Sprawdź. Tam. Będzie odpowiedź. Internety. Wiedzą wszystko. – oznajmił i wyszedł. Chanyeol przyglądając się prostokątowi, który był drzwiami, za którymi zniknął D.O mrugał energicznie próbując przyswoić pakiet informacji, które Kyungsoo próbował mu przekazać. Potrząsnął głową.
- Nie ważne. – mruknął do siebie. – TY!! – wrzasnął na Baekhyuna!

*

Wracając na moment do polany radości przepełnionej radosnymi zwierzątkami przemierzającymi radosne zakamarki radosnej polany…
- Rzygam radością. Za chwile uszami mi będzie wylatywać… - Tao szczerzył się do świnki morskiej Xiumina.
- Ty! Patrz! – wrzasnął Bambie trykając porożem jednorożca. – Tęęęęęęęęęęęczaaaaaaaaaaaaaaaaa *3*
- Ty! Pacz! – powtórzył Kris. Luhan automatycznie spojrzał w jego stronę. Po czym dostał nenufarem w oczo.
- Auuł! – jęknął i dotknął jednym z czterech patatajków ocza.
- Mówiłem, pacz.
- A niech Cię dundel świśnie, baboku! – jęknął Bambie roniąc łzy.
- Nudle! Gdzie są nudle?! – nagle na ich trasie znalazł się dziwny…
- Ale że co to jest? – spytał Lay stając dęba przed dziwnym czymś.
- A to Denzin Maszin chyba. – mruknął Kris.
- Eeeeeeeeejjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjj ! – wrzasnął obrażony rybka Kai.
- Cichaj rekinie. – mruknął smoczek Kris.
- Jak ja Ci dam cichaj kurna rekinie, to Ci tą Twoją ekierkową szczękę w kątomierz zamienię.
- Zgadzam się na wszystko, byle nie cyrkiel.
- A linijka może być?
- No ujdzie…

*

- Trochę dupnie Ci w tych stringach. – zachichotał.
-  Do dupy to Ty jesteś. – mruknął Baek. – Chanyeol?
- Hm?
- Dupny jesteś.
- No wjeeem. – raper przegarnął dumnie włosy.
- Co za cieć.
- Tak, też chcę Cię zjeść!
- Aaaa! Chanyeol! Łapy precz!
- Ale ja będę Cię jeść. ;_;
- Oj chyba nie.
- Oj chyba tak.
- Oj chyba nie.
- Oj chyba tak.
- Kisiel.
- CO?!
- Przestań.
- Przestań.
- Możecie się przymknąć?! – usłyszeli za plecami głos poddenerwowanego Kyungsoo. Wychylili się zza futryny, by spojrzeć na siedzącego w kuchni przyjaciela. – Próbuję się właśnie skupić…
Baekhyun otworzył szeroko oczy i zamrugał kilka razy. D.O z wystawionym w skupieniu językiem przymierzał się do tego, aby z gracją i stylem wydobyć zawartość wiaderka z serem na sernik, który planował przyrządzić tego poranka. Miał już przygotowane ciasto, nad którym skrupulatnie liczył niemalże każde ziarnko mąki i odliczył rodzynki tak, aby dla wszystkich starczyło prócz Kai’a, który i tak zawsze je wybierał.
Chanyeol i Baekhyun posłali sobie znaczące spojrzenia i ulotnili się do ogrodu, gdzie zastali śpiącego Sehuna, który zwisał z poręczy na werandzie. Postanowili obudzić go w delikatny sposób, bo by jeszcze spadł… Baekhyun podszedł do niego na paluszkach i przysunął twarz do jego ucha.
- SEHUUUNAAAAH! – wrzasnął Baekhyun prosto do ucha maknae.
- Aaaaaa! Zostaw królika! – wrzasnął i machając niezdarnie łapkami wpadł prosto w krzaki. Chanyeol zdzielił Baekhyuna w ramię.
- A mówiłem, delikatnie?! – wywrócił oczami i spojrzał w dół, na młodszego. – Żyjesz? Coś Ty myślał, że Kris Ci moc pożyczył? – Chanyeol zaśmiał się. – Naiwny Ty… Przecież jest zbyt zachłanny, żeby sprezentować Ci taki prezent.
- Jakiego królika? – spytał Baekhyun przekrzywiając śmiesznie głowę w bok. Chanyeol uniósł brwi ku górze patrząc na towarzysza jak na ciecia.
- Króli… - zaczął rudzielec, ale maknae mu przerwał.
- Hyung! Ale miałem sen! – wrzasnął i w mgnieniu oka pojawił się między nimi. Odskoczyli od niego na bezpieczną odległość zaskoczeni tym, jak szybko pojawił się w miejscu, w którym stał.
- Co? Jaki sen? Co? – powtórzył zaspany Kai, który leżał schowany pod drzewem i całkowicie nie czaił bazy.
- Cichaj mi tam. – rzucił Sehun. – Chociaż w sumie… - spojrzał z pożałowaniem na Jongina. – W moim śnie byłeś rybą. Złotą rybką.
- ŻE CZYM!? – Kai w mgnieniu oka znalazł się przy Sehunie i wytrzeszczał na niego oczy niczym Kyungsoo na internety.
- No… że rybą...
- RYBA. - powtórzył Chanyeol. - RYYYYBAAAA. Taka ze skrzelami. SKRZELA. PŁETWY. PŁYWA. WODA. Mówi Ci to coś?
- Baranie! - warknął Kai. - Przecież wiem jak ryba wygląda! - oburzył się i obrażony poszedł do środka.

*


- Idealnie… - wyszeptał Kyungsoo odstawiając na szafkę duży talerz z sernikiem, nad którym pracował przez minione trzy godziny. Kto normalny robi sernik przez trzy godziny? … Odstawił go i poszedł do siebie w podskokach niczym czerwony kapturek po łączce pełnej kwiatków.