Tytuł: Czyli Wysoka Sprawiedliwości, kto podjumał ciasto.
-NIE MA! - Kyungsoo był bliski załamania nerwowego. Miał
rozbiegane oczy, drżące dłonie, i dosłownie zaledwie kilka kroków dzieliło go
od zawału i śmierci na stojąco. Chłopak ledwo trzymał się na nogach. Oparł się
o blat by nie upaść, pamiętając o tym by od czasu do czasu zerkać kątem oka w
stronę drzwi, w których mieli się pojawić zaniepokojeni krzykiem
współlokatorzy, którym najwidoczniej nigdzie się nie spieszyło. -Czy mógłby
ktoś do cholery ruszyć tyłek i sprawdzić co mi jest?! - Krzyknął bezradnie wpatrując
się w sufit. Z każdą sekundą powoli tracił wiarę w ludzkość i bezinteresowną
pomoc. Następnym razem kończąc lament doda na końcu co oferuje w zamian, żeby
móc przebierać i wybierać w ofertach pomocy...
-Coś mówiłeś? - Zza rogu wychyliła się ruda czupryna
przechodzącego korytarzem Chanyeola. Jej właściciel zatrzymał się w półkroku
jedynie zaglądając do kuchni.
-Nic, nic. Do siebie tak tylko...tak wiesz... - D.O spojrzał
na niego machając ironicznie dłonią w powietrzu starając się wymusić przy tym
jak najbardziej naturalny uśmiech. Nic jednak nie było w stanie ukryć jego
zdenerwowania i złości iskrzącej się w źrenicach, która gdyby tylko mogła
spaliłaby doszczętnie rozmówcę.
Chanyeol uniósł jedną z brwi. Wzruszył ramionami i wrócił do
swojego przemarszu biorąc sobie jego słowa do serca. Promieniejący szczęściem
nucił coś pod nosem :"Wczorajsza noc", "Działo się, działo"
"A może by tak spróbować"... D.O w każdym bądź razie nie znał tej
piosenki.
-Debil. No debil... -Brunet uderzył dłonią w czoło głośno
wzdychając. Odepchnął się od kuchennych mebli. Z drgającą powieką ruszył ciężkim
krokiem w ślad za znikającym w przejściu
chłopakiem.
-Przyznać się... - Zaczął unosząc dłoń i celując palcem
wskazującym w każdego osobnika przesiadującego w salonie.
Kai i Sehun grając w kolejną z gier byli zbyt skupieni na
idealnym odtworzeniu układu ruchów, nie zwrócili więc nawet najmniejszej uwagi
na złowrogie spojrzenie skierowane w swoją stronę. W końcu zdobycie mistrzostwa
w tańcu History było o stopień wyżej niż wysłuchiwanie skarg, bo o nic innego
Kyungsoo nie podnosił pustych dłoni. Baekhyun biegnący w stronę idącego w jego
kierunku Chanyeola zatrzymał się i gwałtownie skręcił pozostawiając przyjaciela
z otwartymi ramionami. Chłopak podszedł do D.O z uśmiechem. - Jeśli chodzi o
pranie, to ja nic nie wiem.
-Nie! - D.O starał się opanować nerwy. - Ciasto. Tam. Gdzie?
Kto? Nie ma! - Wyrzucił z siebie jednym tchem. - Pranie...? - Powtórzył po
chwili delikatnie zdezorientowany. - Jakie pranie...?
Baekhyun pokręcił głową. - Ciasto? Jakie ciasto?
-Tam. Rano. Sernik. Gdzie jest!? - Temat prania został
chwilowo zasłonięty słodyczową aferą, którą miał zamiar rozpętać.
-To my sernik mieliśmy? - Wyrwał się z transu Sehun myląc
przy tym kroki.
Kai zaśmiał się głośno unosząc ręce w geście zwycięstwa.
-Denzin MA MA MA MAAAASZIN... - Mruczał pod nosem wyraźnie z
siebie zadowolony.
-A no mieliśmy. A teraz nawet talerza po serniku nie mamy. -
D.O usiadł na kanapie ignorując skaczącego po salonie przyjaciela, który
świętował zwycięstwo z samym sobą.-
Który go zjadł... - Zapytał spokojnie w wyczuwalną rezygnacją w głosie.
- Mam lepsze pytanie... kto się nim nie podzielił... - Sehun
spojrzał oskarżycielsko na rozbrykanego Jongina.
-Nie mam pojęcia o czym mówisz. Prze- gra - łeś! - Odpowiedział
melodyjnym głosem.
-Skoro nie Ty, nie ja. Nie on i on też nie. A o nim nie
wspominając i gdzie Suho też nie, bo nie... - Chanyeol myślał na głos chodząc w
kółko. - A zniknął... Czyli to ktoś z nas! - Wykrzyknął z niedowierzaniem przykładając
dłoń do ust. Był wyraźnie zaskoczony swoim odkryciem.
D.O schował twarz w dłoniach unikając jakiegokolwiek
komentarza.
Rudowłosy uderzył pięścią w dłoń. - Nic się nie bój! Ja to
załatwię! - Stwierdził z uśmiechem i wybiegł z salonu.
Chłopcy spojrzeli na siebie. Cały problem polegał na w tym,
że właśnie kiedy pozwalali na takie załatwianie spraw rudowłosemu, musieli
obawiać się podwójnie efektów jego działań.
Chanyeol po kwadransie przeszedł próg krokiem zwycięzcy.
-Poszedłeś... Się przebrać....? ... Za księdza?! - Kai
praktycznie tarzał się po podłodze nie mogąc opanować śmiechu.
-Milcz niewierny! - Chanyeol uniósł wyżej brodę patrząc na
niego z pogardą. - Togi nie było! - Wytłumaczył szybko poprawiając koloratkę
przy szyi. - Możemy pominąć takie szczegóły?
- Zrobiłeś napad na kościół w 15 minut nie wychodząc z
domu?! - Wyjąkał Kai miedzy kolejnymi napadami śmiechu.
-A tam! - Chanyeol był wyraźnie z siebie dumny. - Garderobę
przewietrzyłem! Jakie rzeczy tam można znaleźć... no cudeńka, nie? A wyobraźcie
sobie jak karton, w którym to znalazłem się nazywał... No nie zgadniecie! Ha!
MAMA 2! Cokolwiek to miało znaczyć! - Rudowłosy wygładzał materiał na rękach. -
Jak chcecie, to jeszcze 5 zostało... No cholerka... Szyte jak na miarę... Jak
ulał. Niesamowite... - Zachwycał się.
-Nie sądzisz, że to takie.... kobiece wdzianko? - Spytał
asekuracyjnie Sehun mierząc wzrokiem rudowłosego.
Kai machnął ręką w powietrzu starając się opanować atak
śmiechu. - A to jakaś różnica dla niego? On zawsze dużo gada.
Baekhyun uciszył wszystkich gestami dłoni. Zmierzył
przyjaciela wzrokiem od stóp do głowy i z powrotem, okrążając go przy tym
kilkakrotnie. Pokręcił z niesmakiem ustami, po czym pstryknął palcami i
wyszedł. Wrócił z trzymanym w dłoniach ciężkim, srebrnym łańcuchem z kłódką,
który jeszcze chwilę temu służył rowerom.
Bez jakichkolwiek wyjaśnień przewiesił go rudowłosemu przez
szyję. Chłopak schylił się pod jego ciężarem robiąc wielkie oczy. Zanim jednak
zdążył zaprotestować, Baekhyun wcisnął mu w dłonie tłuczek do mięsa.
-Teraz możesz się sądzić. - Baekhyun uniósł kciuki w górę
dumny z dopasowanych przez siebie dodatków.
-Osądzać... - Poprawił Chanyeol ważąc w dłoniach oba
przedmioty starając się do nich przyzwyczaić.
- Nie istotne! Wyglądasz jak rasowy sędzia! - Pisnął brunet.
-Zawodowy...
-Jakiś Ty nietolerancyjny...
***
- Cisza na sali bo się przemieszczam! - Krzyknął idąc
środkiem salonu defiladowym krokiem, by usiąść na jednym z krzeseł za stołem.
Przed nim leżała sterta starych rachunków, kilka książek niewyjaśnionego
pochodzenia i najgrubsza - stara książka telefoniczna mające pełnić funkcję
kodeksu. W zasadzie czytelność obu druków mogłaby być dla niego porównywalna.
Przy jego prawej ręce leżała drewniana deska do krojenia. Kiedy próbował się
jej pozbyć D.O nieomalże zemdlał wyobrażając sobie dziury w idealnie gładkim
blacie. Chanyeol musiał się pogodzić z tym, że nie będzie polował tłuczkiem na
gumową kaczuszkę, dla dobra przyjaciela. Choć pożegnanie się z wyobrażaną
frajdą za każdym razem powodowało kłucie w sercu.
-Czy na salonie przebywa oskarżony? - Chanyeol zsunął
oprawki okularów na sam czubek nosa. Nie to, że chciał wyglądać mądrzej. Chciał
cokolwiek widzieć, a zamazane szkła troszeczkę psuły widok. Zwracał się do
Kyungsoo, który był ofiarą, lecz nie czekał na odpowiedź mimo, że pytany już
otwierał usta wyrywając się do odpowiedzi. - Czy oskarżonemu został
przydzielony adwokat? - Zaintonował kolejne pytanie spoglądając na kolejnych
osobników siedzących na przeciw niego. Ponownie nie dał nikomu innemu dojść do słowa.
Stan liczbowy się zgadzał, więc nic więcej do szczęścia nie było mu potrzebne.
- Idealnie. Show must go on. Znaczy obrady sejmu ... to jest... Co to jest
właściwie?
-Sprawa sądowa... - Odpowiedzieli niemalże chórem.
-A racja, racja. Uważam ją za rozwartą. OTWARTĄ! Naturalnie,
że OTWARTĄ!
Kyungsoo położył głowę na blacie. Tylko spokój mógł go
uratować.
-Czy oskarżony zobowiązuje się mówić prawdę i tylko prawdę?
- Chanyeol skierował słowa do Kaia, który siedział z założonymi rękami.
Najwyraźniej nie podobała mu się rola, którą przyszło mu grać. Zła passa Suho,
który zawsze przegrywał we wszelkiego typu wyliczankach, pod jego nieobecność
musiała spaść na niego.
-Raczej nie mam wyjścia... - Odburknął pod nosem
przewracając oczami.
-To co oskarżony ma do powiedzenia w sprawie zaginionego
ciasta? - Chanyeol wczuł się w swoją rolę. Pochylił się nad stołem wysuwając
głowę do przodu. Zmrużył oczy i starał się nawiązać kontakt wzrokowy z
oskarżonym.
-Przy takich ograniczeniach? Niewiele... Wysoka
Sprawiedliwości... Niewiele. To nie ja. - Odpowiedział stanowczym tonem. - Po
mnie zostałyby chociażby rodzynki... - dodał ciszej posyłając mordercze
spojrzenie Sehunowi, który z ciekawością przyglądał się rozprawie z boku.
-DEBILU. Tu nie ma sprawiedliwości! Tu sąd jest! - Szturchnął
go w bok Baekhyun, któremu trafiła się rola adwokata.
- To wiele wyjaśnia... - Szepnął do siebie D.O.
- A czy oskarżony może udowodnić swoją niewinność? Ma alibi?
- Kontynuował sędzia-ksiądz.
- Że co takiego mam? Na libido nie narzekam...
-ALIBI! - Chanyeol położył się bezradnie na stole. - Czy
ktoś Cię widział dzisiaj rano? - Spytał unosząc głowę.
-Na szczęście nie. Strasznie wyglądam zaraz po wstaniu z
łóżka... - Kai był wyraźnie z siebie dumny.
-Kretyn! - Baekhyun założył nogę na nogę otwierając gazetę,
która leżała przed nim. - Jak dla mnie to on wpieprzył to ciasto jak wszyscy
spali, a D.O był na zakupach. Miał ku temu możliwości i nikt go nie mógł wtedy widzieć.
- Stwierdził bez większych emocji śledząc wzrokiem linijki artykułu.
-Tak było? - Rudowłosy podniósł się natychmiast czując
wyraźną poszlakę w sprawie, którą miał zamiar rozwiązać. Z ożywieniem zadawał
kolejne pytania.
-Nie. - Kai wzruszył ramionami udzielając krótkiej
odpowiedzi. -Ale ten plan też brzmi całkiem nieźle i faktycznie mógłby się udać.
Sehun nie mając żadnej roli siedział na kanapie zajadając
popcorn. W głębi duszy żałował, że jako przeuroczy aniołek maknae został
zdyskwalifikowany na starcie w opcjach współudziału. Życie najmłodszego w
zespole jest takie ciężkie.
-To zacznijmy może pokolei, od prostszych pytań... Pana
wiek? - Chanyeol westchnął obierając całkowicie odmienną taktykę. Pochylił się
nad stertą papierów poszukując na którymkolwiek imienia potencjalnego
przestępcy.
-22 lata za kilka miesięcy. - Jongin uśmiechnął się odpowiadając
bez większego zastanowienia.
-Co takiego? - Rudowłosy uchylił usta ze zdziwienia. Jego
prywatne informacje brzmiały troszeczkę inaczej. - Kilka? To znaczy ile? - Spojrzał przelotnie na bruneta po czym ze
zdwojoną prędkością począł przerzucać dokumenty w poszukiwaniu potwierdzenia
słów oskarżonego.
-No kilka. Dokładnie 48.
Chanyeol zastygł w bezruchu. Uniósł jedną z brwi i rozchylił
usta. - Spojrzał z niechęcią na plik kartek różnego formatu, które akurat
trzymał w dłoni i z ulgą wyrzucił ze za siebie czemu wtórował cichutki pisk
Kyungsoo.
-Proponuje mu zrobić badania psychologiczno-psychiatryczne -
Wtrącił się do rozmowy adwokat, który nie odrywał wzroku od czasopisma, które
zdawało się całkowicie go pochłonąć.
-Ty sobie nie pozwalasz na za wiele?! - Oburzył się Kai. W
końcu nie był bardziej nienormalny od całej reszty, a to stwierdzenie jednak
godziło w jego honor. Choć ambicja zdawała się być zadowolona, w końcu to
mogłoby być wyróżnieniem w grupie. Musiałby się nad tym dłużej zastanowić.
- Co widzisz na obrazku? - Baekhyun wyprostował się z
niechęcią i podsunął Kaiowi pierwszy lepszy świstek pochodzący ze zbiorów
Chanyeola.
- Nic? to czysta kartka? - Odpowiedział z ironią w głosie.
- Tak zapewne. - Adwokat odpowiedział podobnym tonem, nawet
nie sprawdzając czy jego klient ma coś takiego jak rację. -Ciężko to widzę... -
Dorzucił pod nosem, kręcąc głową z niezadowolenia. -A może coś dziecinnie
prostego... wierszyk..? Dokończ zdanie... Dziadek i babka posadzili raz
rzepkę...
- A rzepka odsiedział swoje i załatwił ich oboje. -
Odpowiedział automatycznie Kai będąc pewnym poprawności swojej odpowiedzi.
- Jest winny. - Baekhyun przewrócił gazetę na drugą stronę.
W jego głosie wciąż pozostawał niewzruszony, obojętny ton zabarwiony nutką
kpiny.
- Wiesz, że mi nie pomagasz...? - Kai wycedził przez
zaciśnięte zęby.
- A wiesz, że mi nie płacisz...? - Odpowiedział adwokat
unosząc głowę grzecznie się uśmiechając.
-Chłopaki! Chodźcie... - Wleciał do domu z entuzjazmem Suho.
Jego radość wypisana na twarzy powoli zmieniała się w zdumienie przy ogarnięciu
wzrokiem salonowego towarzystwa. - Co tu się dzieje? - Spytał kompletnie nie
mając pomysłu na logiczną odpowiedź na to pytanie.
-Nic, nic... - Zerwał się Chanyeol. Zapomniał jednak o swoim
stroju i gwałtowne podniesienie się spowodowało, że przydepnął sutannę i
wylądował w objęciach Suho. - Nic się nie przejmuj. Wracaj do swoich zajęć.
Tylko poważne rzeczy tu omawiamy. Nie przeszkadzaj. – Wyprostował sylwetkę
popychając przyjaciela w kierunku, z którego przyszedł.
-To ja pójdę. - Sehun podniósł się niemrawo tuląc do siebie
pudełko z popcornem, co najmniej jakby to był ulubiony miś. Nie czuł się tu
potrzebny. Nawet nie pozwolili mu zeznawać na korzyść oskarżonego...
- Jestem niewinny! Nie mogę iść tak po prostu siedzieć! Nie
mogę być uziemiony! Jutro mamy występ! Chłopaki! - Jęczał Kai z starając się
usiedzieć w miejscu. Przerażała go możliwość dostania jakiegokolwiek szlabanu,
lecz wolał zasłonić się wizją występów.
- Kupimy Ci tampony. - Zaproponował Baekhyun z powagą w
głosie. Jako pierwszy wychwycił ukryte obawy siedzącego obok niego Kaia.
-CO?! TAMPONY?! PO CO MI TAMPONY!? - Kai podskoczył jak oparzony,
nie potrafiąc połączyć przedmiotu znanego mu jedynie z reklam ze swoją osobą.
- Ponoć jak je masz możesz skakać, biegać, tańczyć, a nawet
pływać. - Wyrecytował adwokat pokazując palcem reklamę zamieszczoną w gazecie.
-Chłopaki...! Jaki dobry ten sernik! - Do salonu wbiegł
podekscytowany Sehun. W jego oczach wręcz mieniły się gwiazdki zachwytu.
-...Że co takiego...? - Obudził się D.O, który do tej pory
przysłuchiwał się tokowi rozprawy.
- No sernik...? Ten...?Dobry...? Jaki...? Chłopaki...? -
Powtórzył niepewnie nie będąc w zasadzie pewnym kolejności wypowiedzianych
wcześniej słów.
D.O po raz pierwszy się uśmiechnął.
-No wiadomo. - Odpowiedział z dumą w głosie. - W końcu ma
się ten talent. Ale STOP. JAK TO DOBRY SERNIK?!
- No bo Suho zorganizował małe przyjecie w ogrodzie... Bo w
końcu chłopaki właśnie wrócili z Chin... I tak głupio bez niczego do nich...
Chyba... Nie?
-Właśnie. Wrócili. Z Chin... - Powtórzył Kai. - I nikt
łaskawie nie przyszedł nas poinformować!?
-Suho tu był, ten, ale ważne sprawy, rozprawa... - Sehun
machał energicznie rękami usiłując zobrazować sytuację gestykulacją.
Chanyeol zerwał z szyi drażniącą go koloratkę. Stuknął w drewnianą
deskę dzierżonym w dłoni tłuczkiem i wstał opierając się dłońmi o blat. - Czas
antenowy nam się skończył. Sprawa została wyjaśniona i uroczyście ją zasuwam. Sędzia
Chanyeol Marian Wesołowski udaje się wpieprzyć ostatnie kawałki ciasta, o ile
jakieś zostały. - I kończąc wypowiedź złapał za ciągnącą się prawie po ziemi sutannę
odsłaniając łydki i wybiegł z salonu zostawiając oniemiałych przyjaciół.
-Czy wy też... - Zaczął D.O starając się znaleźć odpowiednie
słowa.
-Tak... Też nie sądziłem, że on nie ma pod kiecką spodni...
- Wyszeptał zauroczony Baekhyun i poleciał za rudowłosym omal nie wywracając
krzesła, na którym siedział.